Teksty własne
Kolor to historia powiązań. Obrazy mistrzów sieneńskich, a w czasach bardziej nowoczesnych Gaugina czy van Gogha, Renoira czy Bonnarda - one wszystkie polegają na własnym świetle. Oni planują światło, podczas gdy większość malarzy polega na świetle zewnętrznym.
Zbyt wielu malarzy cierpi na coś co nazywam pojedynczym okiem. Wpatrują się w obiekt i później malują go. Powiedzmy, że widzisz kobietę w zielonej spódnicy. Mieszasz kolory na swojej palecie, aby oddały kolor spódnicy. A to jest nonsens.
Kolor powinien mieć swoje światło. On żyje poprzez głębię. Dlatego też musi być do kilku warstw podłoża, przez które przebija i odbija się światło, jak odskakujący pocisk lub zachodzące słońce odbite w oknie z dala od ciebie. Mieszanie farby zbyt zatyka i powstrzymuje ten przenikający ruch światła.
Kolejnym ważnym aspektem koloru jest aranżacja. Jest to zdolność ustawiania kolorów na płótnie w taki sposób, że one rozmawiają ze sobą; odnoszą się do siebie wzajemnie. Nazywam to życzliwością kolorów.
Kładąc ciepły pomarańcz obok zimnego niebieskiego, od razu oba kolory się wzmacniają. Pomarańczowy staje się bardziej pomarańczowy, niebieski bardziej niebieski. Dodaj nowy kolor na obrazie i wszystkie powiązania się zmieniają. Owa zmienność jest esencją koloru.
W londyńskiej Akademii Królewskiej zobaczysz portrety będące doskonałymi podobiznami modeli, jednak są one tylko dokumentami. Portret Renoira, przeciwnie, jest zupełnym przekształceniem. Renoir mówi o swoim temacie używając harmonii barw. Jego portret nie jest dokumentem; jest kreacją.
W końcu, obraz jest jak wiersz, fragment utworu muzycznego. Kiedy rozpoczynam malowanie, jak kompozytor mówiący sobie: "Skomponuję tę symfonię w tonacji a-mol", wiem dokąd idę, wiem jaką harmonię zamierzam namalować. Oczywiście po drodze są wydarzenia, odkrycia, ale zasadniczo cały schemat istnieje od początku, czy to w tonacji a-dur czy a-mol, czy ma być w ciepłych czy zimnych barwach.
Eksperymenty kolorystyczne rozpocząłem w Polsce. Potem przyszła wojna. Zostałem odcięty od mojego kraju, nie mogąc powrócić. Znalazłem się w zupełnie innym świecie. Jego kolory były inne; jego nastroje też. Wczesne lata powojenne w Londynie były szczególnie trudne.
Jednak jako artysta miałem wspaniałą łódź ratunkową. Sztuka była moim wybawieniem, wszedłem na łódź uniwersalizmu. Wiedziałem, że mogę kontynuować pracę dla mojego kraju w aspekcie kultury, która ostatecznie była jedyną potencjalną siłą mojego kraju.
Już w Polsce zacząłem szukać bardziej uniwersalnego wymiaru sztuki. Rozpocząłem z wrażeniem natury; sztuki zawsze zaczynają się od natury. Wstawałem kiedy było jeszcze ciemno, aby odnaleźć świt. Czasami maszerowałem kilometrami, aby dojść do miejsca gdzie mogłem namalować świt. W końcu czułem się swobodnie z naturą - mogłem umieścić wszystkie jej aspekty w swoim malarstwie - poranki, zachody słońca, konie, krowy, wieśniaków, dzieci. Miałem wystawę indywidualną bazującą na tych tematach, która odniosła spory sukces.
Następnie uświadomiłem sobie, że nie wszystko jest w porządku, że natura jest naturą a sztuka sztuką. Zacząłem podejrzewać, że moja sztuka była zbyt polska i zatęskniłem za czymś bardziej uniwersalnym.
To się stało kiedy przypadkiem przeczytałem Don Kichota i powiedziałem sobie: "To jest to. To będą moje drzwi do sztuki uniwersalnej". Zacząłem od dwóch rycin suchą igłą z przedstawieniem Don Kichota i Sancho Panchy. Dla mnie oni dwaj reprezentują dwa aspekty, dwie inklinacje ludzkiej duszy - idealistyczną i materialistyczną. Bitwę ludzkiej duszy, jak powiedziałby Blok.
Większość moich obrazów trafi do muzeów w Polsce i Hiszpanii, a jeden duży obraz, przedstawiający Don Kichota na koniu Rosinante i Sancho Panchę idącego przy nim, zatrzymam dla siebie. Krajobraz przez który oni podróżują nie jest wzorowany na naturze; jest abstrakcyjnym krajobrazem intelektu.
To nie znaczy, że jestem zainteresowany sztuką niefiguratywną. Już w polskiej sztuce, literaturze, muzyce, we wszystkim widziałem antycypację nadchodzących rzeczy. Dehumanizacji. Czystej formalizacji. Wojna to najwyższa forma dehumanizacji. Buntowałem się przeciwko temu wszystkiemu, przeciwko dehumanizacji sztuki i Don Kichot jest symbolem tego buntu. Dla mnie człowiek jest myślą przewodnią i do człowieka powracam.
Cieszę się, że moje obrazy znalazły wartościowe lokum. Nie mogę doczekać się kiedy zostaną zabrane i stanę naprzeciw pustych ścian i nowego otoczenia. W tym nowym okresie, który nazywam andaluzyjskim, czuję, że będę zmagał się z kolorem jak nigdy dotąd.
Przebywając w Szkocji, pewnej niedzieli wybrałem się wspiąć na szczyt góry. Jednak kiedy już tam dotarłem, zobaczyłem następny szczyt, i następny, i następny. Taka właśnie jest sztuka - nigdy nie kończąca się. Zawsze jesteś gdzieś w drodze.
M. Kratochwil, In their own words: The universal dimension of art, [w:] The Home Forum, 17.04.1979, s. 24 [tłum. M. Szwejka].
Powinienem być kompozytorem, życie skierowało mnie na malarstwo. Kierunek w sztuce dał mi Stanisław Batowski - dobry malarz i pedagog, spotkałem go gdy wstępowałem na Uniwersytet Lwowski. On mnie nakierował na sprawy sztuki, dał mi pojęcie, dyscyplinę sztuki, a przede wszystkim dyscyplinę rysunku. Całą swoją sztukę zbudowałem właśnie na rysunku. Po dziś dzień jestem lepszym rysownikiem niż malarzem. Dzięki Batowskiemu nie studiowałem w studio, ale studiowałem w życiu: na jarmarkach, na Podolu, pejzaż, wszystko co było żywe. Moje rysunki są świadectwem polskich Kresów, dokumentem nie tylko artystycznym.
***
Najbardziej interesował mnie człowiek, człowiek który walczy z rzeczywistością. W Polsce najbardziej mnie interesowały twarze żebraków, ludzi przemęczonych życiem, ludzie, którzy nie noszą maski. Jak przyjechałem do Londynu, odeszła mi ochota do malowania portretów. Kiedy przyszła pora, że chciałem znowu malować portrety, stało się to trudne. Zanim namalowałem portret, zrobiłem szesnaście studiów.
***
Przez przypadek kupiłem sobie książkę El Greca w Glasgow, z którą wędrowałem cały czas. I ona przekonała mnie do Hiszpanii. Do Hiszpanii jeździłem kilka razy. Ta Hiszpania ciągle wracała. Te dwadzieścia miesięcy pobytu tam stworzyło moją powojenną sztukę.
***
Dwanaście miesięcy spędziłem w Toledo, które było wspaniałym miastem. Stworzyłem coś w rodzaju poematu na temat Toleda. Hiszpanie to przyjęli a Król nadał mi najwyższy medal Hiszpanii - Salvador Dali ma identyczny. Jako literat jestem członkiem Akademii Nauk i Historii. Zrozumiałem, że portret Sancho Pansy i portret Don Kichota to jest portret duszy ludzkiej. Filozofia Cervantesa mówi o jednym człowieku, o duszy ludzkiej.
***
Dwadzieścia dwa lata temu zacząłem pisać "Metamorfozy" - opisuję zmiany w życiu, portrety ojca i matki, dwie wojny, wszystkie zmiany w sztuce. Wszystko to opisuję jako moje przeżycia (mam prawie 88 lat). Byłem świadkiem cywilizacji europejskiej i mój wielki obraz jest na ten temat.
Wypowiedzi z filmu Marian Kratochwil. Syntezy malarskie, 1992, reż. S. Pater